Czasem tak postępuję. Kiedy wokół siebie czuję gęstniejącą atmosferę i pragnę wytchnienia, rodzi się myśl, by zniknąć. Tak po prostu – przepaść bez wieści, choćby na jakiś czas. Nie widzieć i nie słyszeć, nie rozważać po wielekroć tych samych domysłów, nie szperać w pamięci, wyłączyć się bez reszty. Wyrzucić z głowy sprawy bieżące. Będzie i tak co ma być, mój wpływ na przebieg zdarzeń jest niewielki. Uciec od ludzi. I mam na to swój sposób. Potrzebuję tylko dwóch rzeczy. To czas i ..kajak.
Są takie miejsca, na które mogę liczyć, zawsze gotowe udzielić mi azylu, podczas wiosny, lata i jesieni – bez względu na porę dnia. Zdradzę jedno z nich pod warunkiem, że ten sekret zachowacie dla siebie.