Category

Proza i proza poetycka

Interior.
Góry i skały. Kamienisko bez zieleni.
Ubite wstęgi dróg między skalnymi wzgórzami. Szare odcienie brązu po sam horyzont.
Wiatr niosący tumany piasku ze skał dotkniętych erozją.
Oślepiające słońce dnia i chłód nocy.
Z rzadka rozsiane namioty, czasem chaty. Proszące ręce dzieci.
Smutek i jednostajność.
Twarze osmagane wiatrem, poorane piaskiem.
Bezlitosne, palące słońce .
Zakwefione lica starych kobiet. Oczy i zastygłe sylwetki wyglądające końca dnia.
Rozkrzyczane dzieci, stale nawołujące się i rozbiegane, szukające czegoś.
Spokój i mozół ich rodziców.

U mnie - jak w trumnie, ciasnota - ciemność, znużenie, zmęczenie, zniechęcenie, zniesmaczenie, zasmucenie i znudzenie, zdenerwowanie, zawirowanie, zobojętnienie, zubożenie, zwichrowanie, na tle pracy, pogody, urody, mody, przypadek ego do zbadania psssychiatrycznegooo, odchylenie osobowe - jesienno - zimowe, nostalgia, alergia, i hipochondria. Osowiały, stroniący od wody, nosi krzywy dziób, oczy w słup, takiego widoku nie ma nigdzie wokół, nie nadaje się na cokół, a jeszcze do tego opadło mu ego, a myślał, że te przypadki, są z sąsiedniej klatki. Mimo tego, coś w nim jest, czarny kot, wściekły pies, ta klatka jest jego, on w tej klatce żyje, rozchełstane myśli, już nawet nie pije, pozorna ogłada, myślowa zagłada, kto to przeczyta, resztę wyśni, czarna dziura mu się przyśni, i dostanie mdłości, od codziennej solidności, układności, porządności, przykładności i grzeczności, gdy więc czasem jasność myśli mózg rozświetli o poranku, padnie wreszcie kwestia, jak potworna bestia, jak chęć straszna, by przy kwaśnej zupie, wypowiedzieć, te słowa: moi mili, tak

Jesień
Przywiane podmuchem wiatru,
dotknęło ziemi,
lekko i z niedowierzaniem.
Czy to tu ?— zapytało cichutko.
- Tak, tak! - odpowiedziały drzewa
radosnym szumem liści,
osłonimy cię, ochronimy...
Deszcz umył je i napoił.
Wrastało w miejsce swych narodzin,
coraz śmielej, z bezbronną ufnością.
W głąb, wszerz, w nieustannie słabnącym słońcu.
- Spiesz się, spiesz ,
czas twojej próby nadchodzi -
szeptały drzewa.
Widziało drżenie ich gałęzi
w pierwszych porywach chłodu.
Trwało przytulone do ziemi,
nieświadome nadziei przetrwania.

Najlepiej nie za wiele. Wtedy nie będzie rozczarowań i smutku. Ale cóż,
wiemy doskonale, że taka postawa jest sprzeczna z ludzką naturą, bo jedyne co
człowiek ma naprawdę własnego - to życie, i pragnąłby wieść je jak najlepiej. To
„najlepiej” w zależności od wielu endo i egzoczynników jest inne u każdego z
nas. I, co ważne, zmienia się wraz z upływem czasu.
Co nas odmienia ? Praca, dom, najbliżsi, znajomi i obcy - których reakcje
i zachowania mogą nas natchnąć, albo przygnębić. Właściwie wszystko, co nas
otacza, kształtuje nasze życie: zdrowie, pasje - mniej lub bardziej udane -
charakter i cechy osobiste, nasze korzenie, wykształcenie, środowisko, w jakim
żyjemy.

Gonitwa
Sen – alarm – przebudzenie – mocz – czajnik – kawa – mleko – czas
Gonitwa
Ożywienie – ciało – włosy – sieczka – nogi – łazienka – prysznic
Gonitwa
Łóżko – bielizna – kanapki – zęby – golenie – tabletki – gaz
Gonitwa
Spodnie – koszula – buty – marynarka – teczka – telefon – kluczyki
Gonitwa
Okna – światło – śmieci – klucze – drzwi
Gonitwa
Samochód – gaz – światła – rowery – wiraże – piesi – pasy – znaki