Category

Refleksje

Prolog

- Jest północ. Słyszysz?
- O czym mówisz? – już zasnęłam, wiatr porusza gałęziami, tylko to słyszę.
- Naprawdę? Gdy zasnąłem znalazłem się wśród ludzi, na gwarnej ulicy, tętniącej życiem. A teraz nie chcę otwierać oczu. Wciąż widzę piękny świat i …słyszę rzewną, poruszającą muzykę.
- Szymek, jaką muzykę? - Słyszę głos skrzypiec, ktoś gra. Widzę młodą dziewczynę o długich, ciemnych włosach. Znam tę melodię. To Rebeka. I słowa: o mój wymarzony, o mój wytęskniony.. bo teraz gra i śpiewa. A obok niej siedzi na kocyku mały chłopiec, może jej braciszek. Trzyma czapkę w rączkach, opartą o kolana. I sporo uzbierał, widzę wiele monet i nawet złotówki! Sprawdzę moje kieszenie…są puste, niestety, wędruję bez grosza przy duszy.

Wojtek

Pani Julio, poznanie Pani na Krakowskim Przedmieściu uważam za wspaniałe zrządzenie losu. Nie unikniemy przeznaczenia! Można planować jutro a los i tak z nas zadrwi, i napisze scenariusz po swojemu. Jestem otwarty na świat i ludzi, a szczególnie na bratnie dusze. Intuicja mi podpowiada, że Pani nią jest. Spacer ku Nowemu Światu, podczas którego wywiązał się miły i ciekawy dialog uznałem za wstęp do cennej znajomości.

Gdy w 1993 roku powrócił do ojczyzny po ośmioletnim pobycie w stolicy kraju położonego za polską północno--wschodnią granicą, jakaś bardzo grzeczna pani, wsłuchując się w jego obco brzmiący akcent, zapytała uprzejmie:
– A gdzie nauczył się pan tak ładnie mówić po polsku?
Nic nie odpowiedział, tylko zajrzał głębiej w zakamarki własnej duszy, zadając jedno pytanie:
– Ile z Polaka we mnie zostało?
Kiedy jest się przez wiele lat w obcym kraju, to czy chcesz, czy nie, zaczynasz myśleć kategoriami tych, wśród których przebywasz. Na myśl przychodzą ci ich przysłowia i potoczne zwroty, a zwyczaje przestają wydawać się dziwne. Przesiąkasz ich mądrością i z czasem godzisz się, że jest w tobie drugi człowiek, z którym musisz żyć w zgodzie. W końcu wy dwaj to różniące się kulturowo, ale jakże bliskie sobie osoby.

Janek, jedyny syn w warszawskiej siedmioosobowej rodzinie, był oczkiem w głowie swojej mamy Katarzyny. Cztery córki, traktowane zawsze bardzo surowo, nie absorbowały jej serca i myśli w takim stopniu jak On. Dla Janka zawsze było wszystko – eleganckie ubrania, dobry korepetytor, pieniądze. Otrzymywał to, czego zapragnął. Ojciec, który często przebywał poza domem, z obawą obserwował jego tryb życia i relacje z matką. Wybuchła wojna i nastał czas niemieckiej okupacji – pełen zagrożeń i patriotycznych uniesień. Dla Janka, studenta SGH, był to również okres miłosnych porywów. W uczuciach do dziewczyn nigdy nie był stały. Przynajmniej trzy z nich miały powód do rozpaczy, gdy Janka, wówczas dwudziestolatka, schwytano w 1940 roku na ulicy podczas jednej z pierwszych łapanek i wywieziono do obozu w Oświęcimiu.

Andriej, wysoki, dość przystojny i bardzo kulturalny chłopak, od razu dał się poznać z dobrej strony. Nie miał doświadczenia w biznesie i właśnie gorąco pragnął je zdobyć. Był pracowity, słowny i bardzo się starał. Wokół interesów kręciło się mnóstwo przypadkowych ludzi, bez kapitału, za to z wiarą usiłujących wcielić w życie swój raczej życzeniowy biznes. Chwalili się nieistniejącymi kontaktami i możliwościami. W rzeczywistości nie dysponowali niczym więcej poza chęciami i szukali kogoś, kto sfinansuje ich pomysły, w większości oparte na fałszywych założeniach i niepoparte żadną solidną analizą.