Tag

książka

Półwysep jest unikalny, a ta miejscowość szczególnie. Ilekroć tu jestem, przeżywam coś trudnego do opisania. Wąski pas ziemi wdziera się w morze, symulując zatokę. Czy ten mały paseczek lądu można uznać za trwałą ziemską przegrodę? Na pewno nie. Większy sztorm potrafi przelać się przez półwysep – zatoka przestaje wtedy istnieć. Czym więc jest? Prawdą czy iluzją? Pobyt tutaj dla entuzjasty morza jest świętem. To nobilitacja mieszczucha do rangi rybaka,
korsarza, pirata, a przynajmniej morskiego majtka, który odczuwa tu bezmiar otaczającej go wody. To powrót do siebie, do swoich dawnych przeżyć i uniesień. To oglądanie świata oczami chłopca, w najostrzejszych barwach młodości i patrzenie na znane miejsca po raz pierwszy. To odkrywanie wszystkiego na nowo i zauroczenie niepowtarzalnym urokiem, także pięknem tego, co powstało niedawno.

Na lotnisko w Zurychu przyjechała najtańszą taksówką Airport Taxi, na trzy godziny przed wylotem. Na co dzień unikała podróżowania taksówkami, które w żadnym innym mieście na świecie nie są tak drogie jak w Zurychu. Za kurs z centrum zapłaciła pięćdziesiąt franków. Nie było czego żałować, miasto po południu mogło zakorkować się w jednej chwili. Klaus chciał odprawić ją przez internet, ale nie zgodziła się. Tak dawno już nie latała, dręczył ją stres. A jeśli coś będzie nie tak? Zdecydowała się na odprawę na terminalu. Na stanowisku check-in, będzie mogła zamienić z pracownikami dwa słowa. Może będzie miała jakieś pytania? Na wielkiej tablicy elektronicznej znalazła swój lot, nazwę i numer rejsu – planowany start o 12.45. Odprawę do Marsylii uruchomiono na dwie godziny przed odlotem. Było wcześnie, kolejka była mała. Poczuła się spokojniejsza, gdy transporter zabrał dużą walizkę i z boarding pass podążyła dalej, ciągnąc za sobą oznakowaną podręczną walizeczkę.

Część pierwsza
- Mamo, kiedy tatuś przyjedzie?
- Marcysiu, tatuś jest bardzo, bardzo daleko. Też chciałabym, by był z nami.
- Ale mamusiu, za dwa dni jest Wigilia, tata zawsze wręczał prezenty od Świętego
Mikołaja!
- Śpij proszę, już jest późno, a jutro mamy dużo pracy. Pomożesz mamie ubrać choinkę?
- Tak, pomogę, ale wiesz co?
- A co chcesz mi powiedzieć?

Richard siedział tu już blisko godzinę. Od kiedy Sophie wyjechała nie wiedział, co ze sobą począć. Przynajmniej wtedy, kiedy jej pomagał, był przydatny. Nie chciał kolejny rok z rzędu, tkwiąc w domu, wspominać rocznicę tragicznej śmierci Françoise. Wypadek zabrał mu ją tak nagle, wciąż tego nie przebolał. Przyjechał na weekend z Bordeaux, nie był tu po raz pierwszy. Zaglądali tu czasem z Françoise i wstępowali do tego baru. Niczego w nim nie zmieniano od lat, w końcu stał się po prostu obskurny. Mogliby wymienić lakierowane, ciemnobrązowe meble pamiętające czasy de Gaulle’a albo przynajmniej odświeżyć ściany. Pił wino małymi łykami, wpatrując się w obraz wiszący na przeciwległej ścianie. Robił to zawsze, ilekroć tu przychodził. Próbował dociec, co malarz chciał przekazać i - co dziwne - wciąż zmieniał własne interpretacje.

Część pierwsza

Literatura i muzyka – Valldemossa

Na Majorkę przylatujemy z Elżbietą wiosną 2015. Nie ma jeszcze upału. Wokół świeża zieleń i kwiaty, błękit nieba i gładka toń morskiej wody. Wypożyczonym autem ruszamy w najdalsze zakątki wyspy. Mam kłopot z używaniem mechanicznej skrzyni biegów, od lat jeżdżę Citroenem 5 i automat robi to za mnie. Po godzinie przywykam, również do nieoczekiwanej opcji wyciszania pracy silnika. Napęd fiata stojącego na światłach sam przycicha, a ja … usiłuję go uruchomić. W aucie jest nas czwórka, także Grażyna i Grzegorz. Zwiedzamy jaskinie, w których odbywają się koncerty i wiele innych uroczych zakątków. Ale o tym napiszę w późniejszym reportażu.