Category

Reportaże

Czy wszystko jest dobrze?
Vsichko li e khubavo?
Bułgaria – podróż nostalgiczna

Po wielu latach ruszamy w podróż do Bułgarii. Skłamałbym, twierdząc, że chcę wyłącznie odpocząć. Jadę do miejscowości, w której spędziłem półtora roku i przeszedłem eksportowe chrzciny. Lecę i myślę sobie, że z małej mieścinki leżącej przy lotnisku – w dobie wielkich zmian w Europie – mogło nic nie pozostać. Przez Google obejrzałem linie nowych domów i hoteli – dokładnie tam, gdzie kiedyś, w Sarafowie, zajmowałem piętro niewielkiego domu – nad samym brzegiem Morza Czarnego, tuż nad stromym, gliniastym urwiskiem. Pragnę odwiedzić stare kąty i poszukać śladów ludzi, z którymi się wówczas zaprzyjaźniłem. Bagatela, minęło ponad trzydzieści lat. Lecimy na wypoczynek do sąsiedniej miejscowości – Pomorie.

Podróż ścieżką jednego życia i o tym, jak dać sobie radę na wyniszczonej Syberii, bezwzględnej wobec słabych

Bohater reportażu, czy jak kto woli – opowiadania poszybował w górę, to samo stało się z poziomem jego życia. Losy mieszkańców Rosji centralnej i ich drogi życiowe bywają skomplikowane. A warunki życia trudne. Lot samolotem Tu -134 utwierdził mnie w tym przekonaniu. Z dużej wysokości dobrze widać nie tylko ogromne połacie kuli ziemskiej, można też dostrzec problemy ekologiczne, klimatyczne, ekonomiczne i społeczne.

Czasem tak postępuję. Kiedy wokół siebie czuję gęstniejącą atmosferę i pragnę wytchnienia, rodzi się myśl, by zniknąć. Tak po prostu – przepaść bez wieści, choćby na jakiś czas. Nie widzieć i nie słyszeć, nie rozważać po wielekroć tych samych domysłów, nie szperać w pamięci, wyłączyć się bez reszty. Wyrzucić z głowy sprawy bieżące. Będzie i tak co ma być, mój wpływ na przebieg zdarzeń jest niewielki. Uciec od ludzi. I mam na to swój sposób. Potrzebuję tylko dwóch rzeczy. To czas i ..kajak.

Są takie miejsca, na które mogę liczyć, zawsze gotowe udzielić mi azylu, podczas wiosny, lata i jesieni – bez względu na porę dnia. Zdradzę  jedno z nich pod warunkiem, że ten sekret zachowacie dla siebie.

Część pierwsza

Literatura i muzyka – Valldemossa

Na Majorkę przylatujemy z Elżbietą wiosną 2015. Nie ma jeszcze upału. Wokół świeża zieleń i kwiaty, błękit nieba i gładka toń morskiej wody. Wypożyczonym autem ruszamy w najdalsze zakątki wyspy. Mam kłopot z używaniem mechanicznej skrzyni biegów, od lat jeżdżę Citroenem 5 i automat robi to za mnie. Po godzinie przywykam, również do nieoczekiwanej opcji wyciszania pracy silnika. Napęd fiata stojącego na światłach sam przycicha, a ja … usiłuję go uruchomić. W aucie jest nas czwórka, także Grażyna i Grzegorz. Zwiedzamy jaskinie, w których odbywają się koncerty i wiele innych uroczych zakątków. Ale o tym napiszę w późniejszym reportażu.