Tag

darmowe

Czasem tak postępuję. Kiedy wokół siebie czuję gęstniejącą atmosferę i pragnę wytchnienia, rodzi się myśl, by zniknąć. Tak po prostu – przepaść bez wieści, choćby na jakiś czas. Nie widzieć i nie słyszeć, nie rozważać po wielekroć tych samych domysłów, nie szperać w pamięci, wyłączyć się bez reszty. Wyrzucić z głowy sprawy bieżące. Będzie i tak co ma być, mój wpływ na przebieg zdarzeń jest niewielki. Uciec od ludzi. I mam na to swój sposób. Potrzebuję tylko dwóch rzeczy. To czas i ..kajak.

Są takie miejsca, na które mogę liczyć, zawsze gotowe udzielić mi azylu, podczas wiosny, lata i jesieni – bez względu na porę dnia. Zdradzę  jedno z nich pod warunkiem, że ten sekret zachowacie dla siebie.

- Śpisz? – zapytała, choć była pewna, że tak jest w istocie.
- Spałem… o co ci chodzi? – usłyszała po dłuższej chwili.
- Jak chcesz, to opowiem ci mój sen.
- A jutro nie możesz? – Adam z trudem uchylił nieco powieki. Do oczu, przez
niedomkniętą zasłonę dotarł promień światła z ulicznej latarni.
- Nie, muszę teraz, bo mogę zapomnieć…powiedziała wolno, z lekko wyczuwalnym
naciskiem.
- Zgoda, opowiadaj, ale nie rozwlekaj, proszę. Rano muszę wstać wcześniej niż zwykle.
Co jej przyszło do głowy? – pomyślał. Ciągle mówi, że jest zmęczona. I na taką wygląda. Ostatnio śpi jak zabita, przez co fizycznie jesteśmy ze sobą coraz rzadziej.

Półwysep jest unikalny, a ta miejscowość szczególnie. Ilekroć tu jestem, przeżywam coś trudnego do opisania. Wąski pas ziemi wdziera się w morze, symulując zatokę. Czy ten mały paseczek lądu można uznać za trwałą ziemską przegrodę? Na pewno nie. Większy sztorm potrafi przelać się przez półwysep – zatoka przestaje wtedy istnieć. Czym więc jest? Prawdą czy iluzją? Pobyt tutaj dla entuzjasty morza jest świętem. To nobilitacja mieszczucha do rangi rybaka,
korsarza, pirata, a przynajmniej morskiego majtka, który odczuwa tu bezmiar otaczającej go wody. To powrót do siebie, do swoich dawnych przeżyć i uniesień. To oglądanie świata oczami chłopca, w najostrzejszych barwach młodości i patrzenie na znane miejsca po raz pierwszy. To odkrywanie wszystkiego na nowo i zauroczenie niepowtarzalnym urokiem, także pięknem tego, co powstało niedawno.

Na lotnisko w Zurychu przyjechała najtańszą taksówką Airport Taxi, na trzy godziny przed wylotem. Na co dzień unikała podróżowania taksówkami, które w żadnym innym mieście na świecie nie są tak drogie jak w Zurychu. Za kurs z centrum zapłaciła pięćdziesiąt franków. Nie było czego żałować, miasto po południu mogło zakorkować się w jednej chwili. Klaus chciał odprawić ją przez internet, ale nie zgodziła się. Tak dawno już nie latała, dręczył ją stres. A jeśli coś będzie nie tak? Zdecydowała się na odprawę na terminalu. Na stanowisku check-in, będzie mogła zamienić z pracownikami dwa słowa. Może będzie miała jakieś pytania? Na wielkiej tablicy elektronicznej znalazła swój lot, nazwę i numer rejsu – planowany start o 12.45. Odprawę do Marsylii uruchomiono na dwie godziny przed odlotem. Było wcześnie, kolejka była mała. Poczuła się spokojniejsza, gdy transporter zabrał dużą walizkę i z boarding pass podążyła dalej, ciągnąc za sobą oznakowaną podręczną walizeczkę.

Część pierwsza
- Mamo, kiedy tatuś przyjedzie?
- Marcysiu, tatuś jest bardzo, bardzo daleko. Też chciałabym, by był z nami.
- Ale mamusiu, za dwa dni jest Wigilia, tata zawsze wręczał prezenty od Świętego
Mikołaja!
- Śpij proszę, już jest późno, a jutro mamy dużo pracy. Pomożesz mamie ubrać choinkę?
- Tak, pomogę, ale wiesz co?
- A co chcesz mi powiedzieć?