Author

Wojtek Wilczyński

Przeskok w inny świat w ciągu dwunastu godzin. Rano start z Warszawy spowitej lutową, zimową szatą. Międzylądowanie w Hurghadzie w samo południe. Tankowanie trwa blisko godzinę. Na dwadzieścia minut opuszczamy samolot i siedzimy stłoczeni w małej salce na lotnisku. Czas rewolucji w Egipcie – odsunięcie od władzy Husni Mubaraka nie przebiega pokojowo. Z ulgą powracamy do samolotu, który następnie leci do Mombasy – celu naszej lotniczej trasy. Bagatelka – pięć godzin lotu wzdłuż południka.
Lądujemy w mieście pogrążonym w ciemnościach. Jest godzina dwudziesta. Z góry niewiele widać, jakieś pojedyncze światła. Lekkie uderzenie kół o beton, wsteczny ciąg silników wyrywa ciało z fotela, trwa to kilkanaście sekund, samolot zaczyna toczyć się coraz wolniej. Słychać szczęk odpinanych pasów – już jesteśmy na półkuli południowej.

Klucz zgrzytnął w zamku, po czym otworzyły się drzwi i stanął w nich Piotr
Siergiejewicz
– wszedł do sieni cały obsypany śniegiem, w kurtce sztywnej od syberyjskiego
mrozu,
futrzanej czapie, szerokich, czarnych spodniach, walonkach i od razu zawołał:
- Natalia!! Nataaaszaaa!!
- A ty gdzie? Wróciłem, miła, przyjdź do mnie, natychmiast!
- Czego się drzesz?? – odpowiedziała z kuchni.
- Już idę, idę, zaraz, zaraz, …. ziemniaki przebierałam, ręce mam brudne!
- Jak ja się za tobą stęskniłem, nawet sobie nie wyobrażasz. Godzinę brnę od
stacji po śniegu, w końcu jestem. No zobacz, co ci przywiozłem!

Gdy przyjaciele mówią ci: znamy takie miejsce, gdzie nie dość, że jest pięknie, atmosfera fantastyczna, super żarcie, niezwykli ludzie, słowem bajka! – to nie zastanawiaj się, tylko tam jedź. To opowiadanie o magicznej leśniczówce jest najszczerszą prawdą. Od czasu pierwszego pobytu Jacek wraca tam często od wielu, wielu lat. Kocha to miejsce. Jest tam do dziś wszystko to, czego oczekujemy od przyrody.
Piękny szlak wodny z Piszu przez jezioro Roś do Śniardw, dzikie lasy, i na tej trasie dość duże jezioro Kocioł.
Ale – od początku. Leśniczówkę w Lisich Jamach Nadleśnictwo Pisz powierzyło panu Kazimierzowi. Domostwo pana leśniczego znajdowało się nad jeziorem Kocioł – ale od zawsze nazywano je Kociołkiem. Jezioro to, o owalnym kształcie i powierzchni blisko trzystu hektarów, położone jest dwanaście kilometrów na północ od Piszu.

W latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy mieszkaliśmy we Włochach, zimy były
mroźne i śnieżne, a okresy letnie bardzo gorące. Skwar i żar dosłownie lały się z nieba.
Nadejścia lata i zimy oczekiwaliśmy z wielką niecierpliwością. Zima czasem zaczynała się
już w październiku, ledwo zdążyliśmy pozbierać kasztany i zebrać orzechy. Była dla
dzieciarni nie lada atrakcją. Jazda na sankach, nartach, łyżwach – albo po prostu na butach, w
dół z wyślizganej górki, lub po zamarzniętych kałużach. Pasje sportowe po jesiennej, smętnej
i deszczowej przerwie odżywały z nową siłą.

Jeśli jesteś przeciętniakiem musisz bardzo się starać, by zrobić coś dobrze, jeśli
geniuszem,
masz problem by coś świadomie spieprzyć.
Zmarli odwiedzają tych, którzy za życia byli im coś winni.
„NIE” możesz powiedzieć na wiele sposobów - inteligentny rozmówca i tak
zrozumie
twoje intencje.
Dobre i złe porównujemy do „dnia i nocy” – popełniając wielki błąd, gdyż noc
jest zwykle
o wiele słodsza od dnia.